„Zauważam taką prawidłowość, że co 7 lat potrzebuję zmiany w moim życiu. Najchętniej wyjeżdżam wtedy pomieszkać do innego kraju.
Luksemburg nigdy nie był brany przez mnie pod uwagę, nawet jako miejsce podróży wakacyjnej. Mała plamka wciśnięta miedzy Niemcy, Francję i Belgię. Całe Wielkie Księstwo Luksemburga wielkości mniej więcej województwa małopolskiego.
W 2018 roku w mojej firmie pojawiła się oferta wyjazdu na 6 miesięcy do Luxemburga – raz kozie śmierć – pomyślałam – 6 miesięcy przecież wytrzymam.”
Tak zaczyna swoją opowieść Marta, moja uczennica, która od jakiegoś czasu mieszka w Luksemburgu. Bonne lecture !
Miasto
W Luksemburgu zakochałam się już pierwszego dnia, kiedy poszłam na spacer do parku w dolinie rzeki Petrusse, wijącej się wąską wstążka przez cale miasto. Po miesiącu mieszkania w Luksemburgu uznałam, że chętnie zostanę tu dłużej.
Od samego początku mieszkam w domu przy dolinie i bardzo lubię to miejsce. Dom ma ogród z tarasem, gdzie latem można oglądać biegające po drzewach wiewiórki i mnóstwo różnych ptaków. W samym parku można spotkać też lisy. Z drugiej strony do centrum miasta idę 10 min.
A dolina Petrusse to fantastyczne miejsce do uprawiania sportu, wylegiwania się na trawie, jest tu świetnie przygotowany skate park i przestrzeń do robienia pikników. Codziennie po pracy schodzę na chociaż pół godzinny spacer.

Lubię to miasto, bo jest czyste, ładne architektonicznie, ma niską zabudowę. Wiele budynków ma secesyjne fasady i przypominają architekturą ulice paryskie. Dużą zaletą miasta jest dla mnie jego rozmiar. Miasto jest maleńkie. Mam blisko do pracy, do centrum i wszędzie gdzie potrzebuję. Nie ma tu nachalnych reklam na ogrodzeniach czy budynkach i czym się da, przestrzeń jest ładna, daje oku odpocząć. Jest tu dużo zieleni i sama budowa miasta jest bardzo ciekawa, gdyż leży na dwóch poziomach i wygląda jak z bajki.







Czy znasz jakiegoś Luksemburczyka?
Luxemburg ma dość burzliwą historię, bo leżąc w sercu Europy byli tu Celtowie, Legiony Juliusza Cezara, napadały go plemiona germańskie, był pod panowaniem Francji, Holandii i Portugalii.
Obecnie rodowici mieszkańcy są mało widoczni, głównie zajmują posady państwowe i jest ich mniej niż imigrantów (expatów). Najliczniejszą grupą imigrantów są chyba Portugalczycy, ze względu na historię obu krajów. W czasie II wojny światowej rodzina księcia chroniła się w Portugalii.
Bardzo dużo jest Włochów, Francuzów i Hiszpanów oraz każdej innej narodowości. J
Tygiel kulturowy słychać od razu gdy jedzie się autobusem.
Przez tę liczbę expatów trudno właściwie wskazać co jest typowe dla kultury tego miejsca. Sklepy azjatyckie mieszja się ze sklepami z włoskimi czy portugalskimi. Jeśli chodzi o kuchnię jest najbardziej zbliżona do niemieckiej (kapusta, kiełbasa i ziemniaki).
Rodowity Luksemburczyk mówi zwykle 3 – 4 językami: luksemburskim, niemieckim, francuskim (oficjalne języki urzędowe) i angielskim.
Języka dobrze nie słyszałam bo nigdy nie byłam w towarzystwie aż dwóch Luksemburczyków na raz. A większość moich znajomych nigdy nie rozmawiała z żadnym 😉
Ktoś określił Luksemburczyków jako wyluzowanych i nieśmiałych. Myślę, że ich luz w życiu, w głównej mierze związany jest z bardzo dobrą sytuacją ekonomiczną. Na targu w sobotę pani w okularach Channel sprzedaje ryby, a starsze panie kupują ziemniaki pakując je do shoperek marki Dior.
Kiedy otwarto nas po lockdownie największe kolejki były do sklepów Channel i Louis Vuitton.
Luksemburskie „chleba i igrzysk”
Bycie księstwem zobowiązuje do własnego księcia. Jest tu cała rodzina książęca. Wygląda na to, że lubiana przez poddanych. W sklepach niejednokrotnie na ścianie wisi zdjęcie pary książęcej.
Imieniny księcia są hucznie obchodzone 23 czerwca. Są wtedy organizowane pikniki i koncerty ale także parada wszystkich sił mundurowych: wojska z czołgami, policji i straży z wozami i psami. Są salwy i zagraniczni goście, którzy odlatują swoimi prywatnymi samolotami. A że lotnisko jest blisko centrum miasta to można ich zobaczyć przez szyby ich własnych samolotów, gdy odlatują, leżąc na trawie w dolinie Petrusse J. Tego dnia wieczorem są pokazy sztucznych ogni. Tu widziałam jeden z najciekawszych pokazów w życiu: kaskady sztucznych ogni niczym wodospad spływały z mostu w centrum miasta. Tego dnia knajpy wystawiają na zewnątrz DJ-ów, drinki i przekąski i całe miasto ogarnia całonocne szaleństwo. I wtedy faktycznie w centrum nie ma gdzie wbić przysłowiowej szpilki.

Z ciekawych wydarzeń jest jeszcze sierpniowy Schueberfouer, kontynuowany od XIV wieku jarmark, obecnie w formie wesołego miasteczka z jedzeniem.
Kolejnym, urokliwym wydarzeniem jest zimowy Festiwal Świateł, gdy całe miasto tonie w dekoracjach świątecznych. Olbrzymia choinka ma siedzenia karuzeli w bombkach. Na centralnym placu jest lodowisko bajkowo oświetlone.
Obwarzanek dla wybranki – kolejną ciekawostką jest Bretzelsonndeg. W ten dzień (niedziela) mężczyzna daje wybrance precla jako dowód swojego uczucia. Jeśli wybranka odwzajemnia uczucia to w Wielkanoc ofiaruje mu koszyk z jajkami ale jeśli koszyk będzie pusty to wiadomo – dostaje kosza.
Wyścig kaczek po rzece Petrusse, to rodzinna impreza gromadząca tłumy. Jest to wyścig gumowych kaczek – można sponsorować jedną lub więcej kaczek (5 euro jedna). Zebrana suma zostaje przeznaczona na akcje charytatywne.
Zaskoczenia
Jedna z ciekawostek to darmowy transport publiczny w całym księstwie.
50 minut jazdy autobusem znajduje się Mullerthal Trial – blisko 140 km trasy pieszej w Ardenach (dla mnie to takie nasze Góry Świętokrzyskie i Stołowe). Fantastyczna możliwość odpoczynku wśród drzew, natury i bardzo ciekawych formacji skalnych.


Lux ma sporo tras rowerowych, niestety nie jest płaski i ja z moim holenderskim rowerem nie jestem w stanie kondycyjnie ich przejechać.
Poza spacerami po mieście i wyjazdach do Mullerthal moimi ulubionymi miejscami są sklepy azjatyckie i arabskie. Oglądam towary na półce i nie wiem ani jak ich użyć ani co to jest. Przez ostatnie dwa lata oczywiście dużo nauczyłam się o kuchni azjatyckiej, ale wciąż jest to mniej niż bym chciała, bo bardzo ją lubię. Wchodzę tam czasem jak do innego świata i oglądam produkty. Rozbawiło mnie to, że kiedy szukając azjatyckiej zieleniny do gyoza pomogła mi… nauka łaciny w liceum, bo na opakowaniu była podana jej łacińska nazwa.
Zaskoczyło mnie to, że sklepy są otwarte do 18.00 a 17.45 już jesteś delikatnie wypraszany ze sklepu Chère cliente… cher client … jak się nie wyrobię z zakupami spożywczymi do 18.00, to zostaje tylko zamówienie na dowóz. W niedziele nic się nie dzieje, to martwy dzień, gdzie w centrum miasta nawet kawiarnie są zamykane po południu i to w lecie. Poszłyśmy na piwo w pierwszym miesiącu naszego pobytu i wróciłyśmy z niczym – bo kupić też się nie dało – w niedziele sklepy są zamknięte…

Teraz już wiemy, że w niedzielę tylko piknik z własnym prowiantem (można spożywać alkohol na zewnątrz). Inna jest też kultura picia, bo pijanego człowieka na ulicy widziałam raz – biorąc oczywiście pod uwagę, że zwykle bywam w domu przed 24.00, wiec nie wiem, co się dzieje, gdy puby są zamykane o 1.00. Koleżanka, z którą przyjechałam na pierwszy assignment powiedziała, że się nudzi, brakuje jej tłumów, intensywności życia. Dla mnie jest to właśnie ogromny plus tego miasta. Chcąc intensywności, jestem w 2 h pociągiem w Paryżu czy Brukseli. 45 minut leci się do Amsterdamu czy Londynu. Dlatego Luxemburg jest cudowny, ale to nie jest kraj dla młodych ludzi. J
Zdjęcia pochodzą ze zbiorów własnych autorki.
2 odpowiedzi
Oooo ciekawe, nie wiedziałam, że tam mieszkałaś 🙂 Super wpis 🙂
Marysiu, bo to nie ja tam mieszkałam 😉 To wpis gościnny mojej uczennicy, Marty 🙂