Chcesz dowiedzieć się więcej o trybie subjonctif? Zapisz się na listę osób zainteresowanych kursem online!

Paryż oczami Diany

Kochana, przyszła pora na nowości. Co jakiś czas będę Ci serwować wpis gościnny zawierający relację z podróży do Francji lub innego kraju francuskojęzycznego. Jeśli chcesz, abym opublikowała Twój artykuł – skontaktuj się ze mną przez ten formularz. 

DSC_0218

Pierwszy wpis z tej serii to relacja Diany z bloga Językowy Precel. Niedawno odwiedziła stolicę Francji po raz trzeci. Tym razem z mężem. Jesteś ciekawa, jakie są ich wrażenia? Zapraszam do zapoznania się z dalszą częścią artykułu.

linia

Od początku naszej znajomości jeździmy z moim mężem na wakacje na własną rękę. W Paryżu byliśmy pierwszy i drugi raz w 2011 roku, w czasie mojego Erasmusa w Konstancji, w Niemczech. Obydwa wyjazdy były bardzo krótkie, więc w tym roku postanowiliśmy spontanicznie odświeżyć wspomnienia z dwóch powodów: od stycznia wróciłam do nauki francuskiego, a dodatkowo chcieliśmy pojechać na koncert Lindsey Stirling (TUTAJ możecie jej posłuchać), amerykańskiej skrzypaczki, którą oboje bardzo lubimy. Lindsey występowała we Francji w Arras, a stamtąd rzut TGV od Paryża, więc stwierdziliśmy, że to idealny czas na poznanie Paryża od tej mniej turystycznej strony.

tableau

Ponieważ wyjazd zaczęliśmy od kupna biletów na koncert, to szukaliśmy noclegu w pobliżu Gare du Nord, żeby nie musieć daleko latać z bagażami w dniu wyjazdu. Najpierw zarezerwowaliśmy pokój przez airbnb (airbnb.com) i chwilę po otrzymaniu potwierdzenia od właściciela już więcej nie zaglądaliśmy na stronę, pewni, że wszystko jest ok. W dniu wyjazdu okazało się, że chwilę po potwierdzeniu właściciel anulował naszą rezerwację, a my nie mamy gdzie spać. Na szczęście na lotnisku udało nam się znaleźć hotel i bez problemu go zarezerwować.

Przylecieliśmy z Polski na lotnisko Paryż-Beauvais-Tillé akurat na początku pierwszej fali upałów. Lotnisko jest bardzo małe i oprócz jednego-dwóch sklepików nic tam za bardzo nie ma. Do Paryża dostaliśmy się autobusem, którego kasa biletowa znajduje się na zewnątrz lotniska, po prawej stronie. Z tego co zauważyłam o jednej godzinie odjeżdża kilka autobusów, więc mimo kolejki jest szansa, że nie będziecie musieli bardzo długo czekać. Na upały i deszcz warto jednak mieć coś na głowę, bo spora część kolejki stoi poza zadaszeniem. Do Paryża jedzie się około godziny, wszystko zależy jednak od natężenia ruchu.

metro

Z autobusu przesiedliśmy się do metra. Metro w Paryżu jest bardzo intuicyjne i jak to w dużych miastach bywa, nie ma określonych godzin odjazdu. W ciągu dnia pociągi odjeżdżają nie rzadziej niż co 5-6 minut, więc nie powinniście mieć problemu z dotarciem do upragnionego przystanku. Bilety kupuje się głównie w automatach, my zdecydowaliśmy się na bilet 5 dniowy. Metro nie jest klimatyzowane, nie zawsze pomagają otwarte okna, więc jeśli planujecie wizytę w Paryżu latem, to koniecznie zaopatrzcie się w butelkę wody. Przy 40 stopniowych upałach część kobiet ratowała się wachlarzami.

Paris ParisParis

Cały pobyt miał być w naszym stylu – dużo dobrego jedzenia, dużo chodzenia i poznawania miasta nie tylko z turystycznej strony. Pierwszego dnia mieliśmy zajrzeć do wszystkich okolicznych ryneczków spożywczych i przejść się Promenade plantée, podłużnym parkiem, który częściowo znajduje się na miejscu torów starej kolejki miejskiej. Częściowo jest ponad poziomem ulicy, a częściowo przebiega przez tunel. Nie będę Was trzymała w niepewności i już teraz napiszę, żebyście absolutnie nie wybierali się na ryneczki w poniedziałek, niestety wszystkie są zamknięte :P. Park okazał się bardzo ciekawym miejscem, trzeba tylko uważać, bo między 2 częściami jest spora przerwa i można tę drugą ominąć. Latem zabierzcie koniecznie wodę i nakrycie głowy, bo rosnące tam drzewa nie dają zbyt dużo cienia.

la promenade

la promenade

la promenade

DSC_0376

Następnego dnia udało nam się trafić na ryneczki spożywcze, ale rozpieszczona barcelońskim Mercat de la Boqueria spodziewałam się czegoś ciekawszego. Na Marché Saint Quentin nie było zbyt dużego wyboru, przy Rue Mouffetard nie można było za bardzo robić zdjęć, a Marché Bastille był nadal nieczynny. Tyle dobrego, że nieopodal Rue Mouffetard trafiliśmy na restauracje z francuskim menu. Jak na miejsce raczej dla turystów było smacznie i rozsądnie cenowo. Tak, tak, wiem, trzeba było jeść tam, gdzie stołują się lokalsi. Tak też zrobiliśmy, ale ile można jeść burgery ;), chcieliśmy spróbować czegoś francuskiego! Od razu przyznam się też do strasznego faux pas: w pogoni za moim ukochanym serem namówiłam mojego męża, żebyśmy zamówili raclette w te największe upały. I tak przy ok. 40 stopniach wcinaliśmy radośnie topiony ser nad raclette’ownicą. Powiem tylko, że było warto 😉

le marché

le marché

le marché

le marché

Z okazji upałów nasze przeżywanie Paryża było jeszcze bardziej slow niż zwykle, dlatego z większych atrakcji zwiedziliśmy pałac w Wersalu, Château de Versailles, niestety bez ogrodów. Samodzielnie do Wersalu można dojechać z centrum Paryża kolejką podmiejską RER C, na którą musieliśmy kupić dodatkowe bilety. Żółty RER C odjeżdża m.in z przystanku  St-Michel-Norte Dame czy Champ de Mars, a Château de Versailles to ostatni przystanek. Po wyjściu z dworca trzeba iść w lewo i potem na pierwszym skrzyżowaniu skręcić w prawo, albo w prawo i na pierwszym skrzyżowaniu skręcić w lewo. Pałac znajduje się tak naprawdę naprzeciw dworca, ale jest zasłonięty przez budynki i kawałek trzeba do niego podejść. Przy zakupieniu biletów wstępu dostaje się mapkę w języku ojczystym (chociaż pewnie można też zmierzyć się z jej francuską wersją).

Versailles

Sam château jest ogromny. To zabawne, bo wielokrotnie spotkałam się z sytuacją, w której jakiś znany obiekt czy miejsce wyglądały inaczej niż to sobie wyobrażałam na podstawie zdjęć i filmów. Do dziś nie ogarniam, dlaczego Wieża Eiffla jest jasnobrązowa, a château taki duży ;). Sam pałac to dziś głównie galeria sztuki, raczej niewiele można zobaczyć z tego, jak król i królowa kiedyś żyli. Najciekawszymi miejscami są sypialnie pary królewskiej (Le Grand Appartement du RoiLe Grand Appartement de la Reine) oraz Sala Lustrzana (La galerie des Glaces). Jak łatwo przewidzieć w château jest bardzo dużo turystów, więc jeśli nie lubicie tłumów, to warto się tam wybrać po porze obiadowej, uważajcie tylko, żeby nie przyjechać za późno.

Versailles

Versailles

Paryż niesamowicie zyskał w moich oczach podczas tego pobytu. Jak się spaceruje z dala od zgiełku i tłumu turystów, to bardzo piękne i normalne miasto. Sporo tam bezdomnych, ale nikt nas nigdzie nie zaczepiał. Tam, gdzie byliśmy, czuliśmy się bardzo bezpiecznie. Fajnie było razem z mieszkańcami Paryża usiąść nad kanałem i odpocząć. Miałam też wreszcie okazję w praktyce poćwiczyć mój francuski. Co prawda każdą rozmowę asekuracyjnie zaczynałam od Monsieur, Madame, parlez-vous anglais? Ale przynajmniej nikt nie śmiał się z mojego koślawego francuskiego i wszyscy byli bardzo mili i pomocni, a panie w boulangerie z litości podawały mi ceny po angielsku ;). Z miejskich ciekawostek: na mieście często można spotkać czarnoskóre kobiety z białymi dziećmi w wózkach, obstawiam, że to panie opiekunki zajmujące się maluchami w czasie, gdy rodzice są w pracy.

Paris

linia

Jak Ci się podobała relacja Diany? Mam nadzieję, że uznasz ją za pożyteczną i podczas Twojej podróży do Paryża wykorzystasz wiedzę w niej zawartą 😉

A może byłaś już w stolicy Francji i miałaś inne lub podobne spostrzeżenia? Podziel się nimi z nami w komentarzu.

I przypominam, że Twoja relacja również może zostać opublikowana na Français-mon-amour!

36 odpowiedzi

  1. no proszę, kto by pomyślał, że wieża Eiffla jest brązowa…

    1. Zwykle na zdjęciach widzimy ją nocą, kolorową, podświetloną światłami- wtedy robi największe wrażenie 😉

  2. Ja miałam być teraz opiekunką w Paryżu, ale ci ludzie tam faktycznie jacyś niezdecydowani. U mnie się rozmyślili na tydzień przed moim przyjazdem, tak, jak u Was ten właściciel zmienił zdanie i anulował Waszą rezerwację… No szkoda, ale i tak tam kiedyś pojadę 😉 Co jak co, ale Miasto Zakochanych to musimy z moim mężczyzną odwiedzić 🙂 Pozdrawiam 🙂

      1. Na szczęście zamierzałam je kupować na tydzień przed dopiero, jak będę na 100% pewna, że z tymi ludźmi jest wszystko OK. I intuicja mnie nie zawiodła 😉 Swoją drogą, nie byli to jednak rodowici Francuzi, tylko małżeństwo Polki z jakimś czarnoskórym… Ale może we Francji taki ludzie mają klimat 😉

  3. Bardzo przydatny wpis. Bardzo lubię takie porównania, tego, co możemy przeczytać o danym miejscu w przewodniku czy internecie z relacją z pierwszej ręki .

  4. Świetna relacja.
    Wieża jest jasnobrązowa? Nie wierzę. Muszę to sprawdzić 🙂

      1. Dziewczyny, od 1968 roku Weza jest malowana w odcieniu brazu, ktory jest nazywany „brun tour Eiffel”… ten odcien jest specjalnie zarezerwowany dla wiezy 🙂
        Malowano ja juz 19 razy, tak mniej wiecej raz na siedem lat 🙂
        Calkowite odmalowanie zabiera 18 miesiecy, bo nie mozna jej zamknac 🙂

          1. Alez pelno rzeczy:) Na przyklad nie wiem czy robia torebki w kolorze wiezy Eiffla :))) o co pyta Olga:)

  5. Byłam w sumie dwa razy w Paryżu, w liceum chodziłam do klasy francusko-języcznej, teraz niestety nie wiele pamiętam gdyż nie mam od lat okazji używać francuskiego,ale wielki sentyment pozostał. Największe wrażenie zrobiły na mnie wtedy widoki z wieży Eiffla i wieczorny rejs statkiem po Sekwanie. Może jeszcze kiedyś uda mi się pojechać.

  6. Ja się dowiedziałam, że Diana masz męża 🙂 I ja też bym się nie zawahała przed raclette, nawet w 40 stopniach (z tego co sobie wyobrażam, bo jeszcze tego nie jadłam ;)) . Dla jedzenia jestem w stanie zrobić duuużo! 🙂

      1. Ja? Eeehh ser i wino? 😉 Ale tak ogólnie jak przeglądam swój gastronomiczny dobytek, nie tylko podczas pobytu we Francji to jest kilka rzeczy: jadłam też ślimaki, creme brûlée, fondant, jagnięcinę, quiche lorraine, kaczkę na wiele sposobów, od super restauracji do puszki w domu (ale puszka też była super, od znajomego z Francji), Kasia Bretonnissime jeszcze mi nie odpisała czy fasolka po bretońsku to też francuskie.. 😉 Kilka rzeczy by się znalazło 🙂

        1. Spośród tych wymienionych przez Ciebie nie miałam jeszcze okazji jeść quiche. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się spróbować takiej oryginalnej 🙂

    1. Mąż to świeży nabytek ;). Raclette je się generalnie zimą, ale to jest faktycznie mój ulubiony ser, więc nie mogłam przepuścić takiej okazji. Aż mu chyba kiedyś zadedykuję osobny wpis ;).

  7. Fajna relacja i wiele przydatnych informacji na przyszłość 😉 .. szkoda tylko, że tak mało zdjęć! 🙂

  8. świetna relacja – bardzo fajny pomysł z tym cyklem! Diana bardzo ciekawie i od praktycznej strony opisała Paryż i plus za to, że przedstawiła Paryż z mniej turystycznego punktu 🙂

  9. super lektura 🙂 Ja mało pamiętam, głównie wrażenia a nie nazwy, ale byłam kiedyś na kursie na 3 tyg a rok później na dwa miesiące, mogłabym coś kiedyś napisać ^^

Komentowanie zostało wyłączone.

Subjonctif bez tajemnic!

Masz już pewien zasób wiedzy z gramatyki języka francuskiego i nie jesteś już na poziomie początkującym? Na pewno w Twoje uszy wpadła już ta nazwa. Le subjonctif. Zmora większości osób uczących się języka Molièra. Na szczęście (dla Ciebie) właśnie przygotowuję kurs na temat tego trybu. Znajdziesz w nim teorię dotyczącą tworzenia form czasownikowych, zbiór wyrażeń ułatwiających budowę zdań oraz sporą porcję ćwiczeń.

Przydałby Ci się ten kurs? Zapisz się w poniższym formularzu na listę zainteresowanych. Dzięki temu będziesz na bieżąco z kolejnymi etapami pracy nad nim. Jako jedna z pierwszych osób poznasz również datę jego premiery 🙂