Dawno nie brałam udziału w żadnym wyzwaniu blogowym. Było to spowodowane najczęściej brakiem czasu. Czasem nawet jeśli już miałabym czas to tematy na wpisy były jakieś takie nie dla mnie. Tym razem było inaczej. Już gdy zobaczyłam pierwszy temat wyzwania #blogujezowsiankaikawa wiedziałam, o czym napiszę. A Ty się domyślasz, co jest moim MUST HAVE w codziennej pracy i nauce języka francuskiego? Czytaj dalej to sprawdzisz czy miałaś rację..
Nie zdziwi Cię na pewno, że na pierwszym miejscu znajduje się pewna książka. Chociaż raczej powiedziałabym, że to księga. Na studiach mówiliśmy, że to nasza „biblia romanisty”. Chodzi o słownik „Le Petit Robert” chociaż do najmniejszych to on nie należy. Nazwa wzięła się z porównania z kilkutomowym dziełem „Le Robert de la langue française”. Wtedy można powiedzieć, że nie jest duży nawet pomimo jego prawie 3 tysięcy stron (w edycji z 2002 roku, która jest w moim posiadaniu). Oczywiście w dzisiejszych czasach coraz częściej zastępuję go internetowym słownikiem atilf.fr ale z sentymentu jednak staram się pracować z Robercikiem nad nowymi wpisami dla Ciebie. A oto i laureat pierwszego miejsca:
Drugie miejsce przypadło również pozycji obowiązkowej dla każdego, kto uczy się języka francuskiego. Są różne strony internetowe, które po wpisaniu czasownika wypluwają odmianę we wszystkich możliwych czasach, ale jednak tradycyjny, książkowy Bescherelle to mój faworyt. Sama zobacz, że to cudeńko 😉
I na ostatnim miejscu podium znalazło się również coś w formie książkowej, ale już nie do czytania. Tym razem jest to notatnik, w którym to ja skrzętnie notuję wszystkie lekcje z uczniami, przerobiony z nimi materiał na każdej lekcji, zadaną im pracę domową. Tutaj też znajdą się nowe dla mnie słowa spotkane w jakimś przeczytanym w danej chwili artykule. Długo szukałam idealnego kalendarza. Takiego, żeby miał dużo miejsca na pisanie i układ jednego dnia na jednej stronie. Udało mi się taki znaleźć 4 lata temu i od tamtej pory jestem wierna tej firmie, mimo że nie kalendarz nie należy do najtańszych. Ale czego się nie robi dla takiej pięknej oprawy graficznej:
A co należy do Twoich „must have” w codziennej pracy i nauce? Masz jakieś ulubione przedmioty? Pokaż je w komentarzach!
25 odpowiedzi
podziwiam Cię za prowadzenie dziennika każdej lekcji z uczniami moja lektorka z niemieckiego nie prowadzila takiego, czesto nie pamietala co bylo na ostatniej lekcji ach… juz do niej nie chodze 😉
To dlatego, że ja mam bardzo dobrą pamięć, ale bardzo krótką 😉
Mam Bescherelle na półce i faktycznie, strony internetowe są bezcenne szczególnie jak gdzieś znajdę odmieniony czasownik, który nic mi nie mówi, ale co książka to książka 🙂
Zdecydowanie należę do tradycjonalistek pod tym względem 😉
Chyba każdy tak ma że jeśli jest za pan brat z jakimś jężykiem to sentymentalnie sięga po wersję tradycyjne różnych słowników itp. a nie te elektroniczne.
A co do kalendarza to ładny, chociaż zajasna oprawa jak dla mnie.
Okładka w tym roku jasna w wersji kobiecej, ale w poprzednich latach i wersje „męskie” często są ciemne
Też lubię takie książkowe, duże kalendarze. Nie umiem się przekonać do elektronicznych, w sumie to się ich trochę boję 😉 Jednak papier, to papier 😉
Dokładnie! Niby w komórce mam jakiś nawet niegłupi i próbowałam się przestawić ale jakoś nie mogę się przekonać.
Ja też wszystko notuję na papierze. Moi uczniowie mają tzw „dossier”. Czasami ich straszę, że pewnego dnia wykorzystam zawarte w nich informacje przeciwko nim, bo oprócz przerobionego materiału zapisuję daty urodzin, adresy, numery telefonów, imiona dzieci, żon, matek i kochanek 😉 Lepiej ze mną nie zadzierać 😛
Justyna normalnie jak WSI 🙂
ale super, że ktoś uważa książki za swój niezbędnik!
w druku siła!
Niewiele jest już takich osób 🙂
Notatnik/kalendarz to też mój must have, chociaż w wakacje staram się od niego odpoczywać (ah, okropne wspomnienia roku akademickiego!) i notuję głównie w telefonie, albo na kalendarzu ściennym, wtedy mam wszystko pod kontrolą 🙂
W moim przypadku kalendarz przydaje się również w wakacje. Odpoczywam od niego tylko podczas wyjazdu urlopowego 😉
Kiedyś miałam taką manię, żeby mieć kilka kalendarzy na raz. Jeden w kuchni, odnośnie całego gospodarstwa domowego, zakupów, sprzątania itd. Drugi służbowy w torebce, w którym wpisywałam też dodatkowe zajęcia oraz np. wizytę u kosmetyczki czy fryzjera.
Ja za to muszę mieć jeden konkretny. Nie potrafię sobie teraz wyobrazić jak kiedyś wystarczał mi taki mały notesik jaki bywa dodawany do czasopism typu „Elle” czy „Pani” i mieści się w nawet najmniejszej torebce 😉
Absolutnie kalendarz nauczycielski w formie papierowej i elektronicznej. Każda lekcja zapisana co i jak, każdy uczeń opisany…
A polecasz może coś elektronicznego? Może w końcu się przekonam?
Mam tych samych faworytów. Chociaż do Roberta powinnam zaglądać częściej niż teraz 😉 Bescherelle mam do gramatyki, chociaż o książce do odmiany zawsze marzyłam 😛 Teraz to trochę bez sensu, bo w Internecie można wszystko znaleźć. A z kalendarzy jestem wierna Moleskinom. Już chyba 5 lat! Też nie należą do najtańszych, ale zdecydowanie zdobyły moje serce i nie wyobrażam sobie bez nich życia 😉
Robert i Bescherelle to podstawa dla każdego frankofona 😉 a Moleskine z tego co widziałam na zdjęciach mają za mało miejsca na pisanie 😉
Moleskiny mają różne układy – ja przywiązałam się do takiego, gdzie na jednej stronie jest tydzień, a na drugiej czysta strona na notatki. Podejrzewam, że jednak nie zmieściłyby Ci się notatki dot. uczniów, ale może w układzie klasycznym (strona na dzień) byłoby już prościej 🙂 A używasz jednego kalendarza/agendy czy więcej? Ja od kiedy pamiętam korzystam z co najmniej 2 na bieżąco 😉
Mam 2 kalendarze. Ten, który widnieje na zdjęciu jest do notowania informacji o indywidualnych uczniach, sprawach blogowych i wszelkich terminów (również ogólnie tych ze szkoły, np.rady pedagogiczne, godziny w jakich jestem w Kamionce). A drugi to kalendarz, który dostaję w szkole, notuję w nim tylko rzeczy z nią związane.
Oj tak, pamiętem te małe kalendarzyki z gazet, i ja na nich latami jechałam 😉
Ojej, a ja dotrwałam do B2 bez zakupu Bescherelle (wstyd.. nawet nie jestem pewna czy dobrze napisałam z pamięci..) 😉 Chyba sobie sprawię jakieś ładne wydanie w nagrodę!
Jeśli chodzi o moich uczniów polskiego, to też mam „papiery” na każdego ucznia, ułatwia mi to planowanie kolejnych lekcji i.. przygotowywanie sprawdzianów 😉
Dobrze napisałaś 😉 podziwiam za naukę bez Bescherelle, nie wyobrażam sobie jak mogłabym przetrwać studia bez tego małego czerwonego cudeńka 😉
O tak, sprawdziany się łatwiej przygotowuje 😉
Komentowanie zostało wyłączone.